Zmarł Egon Franke, najwybitniejszy sportowiec w historii Gliwic
W środę, 30 marca po ciężkiej chorobie zmarł Egon Franke, najwybitniejszy sportowiec w historii Gliwic. Wielokrotny medalista Igrzysk Olimpijskich i Świata miał 86 lat. Jeszcze latem minionego roku Egon Franke, będąc w doskonałej formie, odwiedził Gliwice i wtedy udzielił wywiadu Telewizji Imperium:
Jako pierwszy obywatel Polski zdobył złoty medal olimpijski w szermierce. Trzykrotnie startował na IO, zawsze we florecie. Na igrzyskach olimpijskich w 1960 w Rzymie był członkiem drużyny, która odpadła w ćwierćfinale. Podczas igrzysk olimpijskich w 1964 w Tokio został mistrzem we florecie indywidualnie. Na tych samych igrzyskach wywalczył srebrny medal w drużynie (wraz z Ryszardem Parulskim, Januszem Różyckim, Zbigniewem Skrudlikiem i Witoldem Woydą). Cztery lata później, na igrzyskach olimpijskich w 1968 w Meksyku zdobył swój trzeci medal olimpijski – brązowy w drużynie (z Adamem Lisewskim, Parulskim, Skrudlikiem i Woydą).
Urodzony 23 października 1935 w Gliwicach (syn Franza, pracownika miejscowej gazowni i Elfriede Tschentschel), absolwent szkoły średniej (pracownik huty 1 Maja, jako traser – kreślarz). Szermierz (178 cm, 70 kg) miejscowych Budowlanych (1952-1955), Legii Warszawa (1955-1957) i Piasta Gliwice (1957-1971), nad którego postępami czuwali świetni trenerzy (byli zawodnicy klubów lwowskich): Antoni Franz (początki), mjr Andrzej Przeździecki (służba wojskowa) i Zbigniew Czajkowski (kadra narodowa).
Wszechstronny (był przede wszystkim doskonale wyszkolonym technicznie florecistą, ale dawał sobie radę także w szabli i szpadzie), wyrastał w krajowej rywalizacji z nieco młodszymi od siebie, bojowymi, atrakcyjnie i nowocześnie walczącymi kolegami (Woyda, Parulski, Różycki) oraz nieco bardziej doświadczonymi rywalami (Skrudlik, Nielaba). Początkowo nic nie wskazywało na to, że to właśnie on zajmie tak znaczące miejsce w historii polskiej szermierki. Zwłaszcza, że w stylu walki był „tradycyjnym klasykiem” (wspaniała praca nóg, długie wypady, małe ruchy bronią, mylące zwody, wiązania). Do tego nie omijał go pech (dwa poważne zranienia: oka, przebicia płuca oraz chroniczna, dokuczliwa choroba jelit, tuż przed występem w Tokio i żółtaczka). A jednak jego talent, pracowitość i przysłowiowy „nos” trenera Czajkowskiego zaprowadziły go na szczyty szermierczej sławy. I to nie w szabli (gdzie mieliśmy tak piękne tradycje), ale we florecie.
Narodziny mistrza były jednak dość długim i dobrze zorganizowanym procesem zaznaczonym konkretnymi osiągnięciami w karierze sportowej – od mistrza Polski juniorów we florecie (1955), poprzez wicemistrzowski tytuł wśród seniorów (1957, w czasie służby wojskowej), awans do kadry narodowej (1957) aż do pierwszego występu olimpijskiego w Rzymie (1960). Ale tak naprawdę szermierczy świat usłyszał o nim, kiedy polscy floreciści po raz pierwszy w historii stanęli na podium mistrzostw świata w Turynie (1961). Zdobyli wtedy brązowy medal, ale w turnieju indywidualnym działy się rzeczy wspaniałe: przegrał walkę o wejście do finału dopiero po barażowej walce z Woydą, a mistrzem świata w tym turnieju został… Ryszard Parulski. O polskich florecistkach mówił cały świat. Rok później wywalczył tytuł mistrza Polski (1962), a podczas pamiętnych mistrzostw świata w Gdańsku (1963) wraz z Parulskim stanął na podium (po raz pierwszy znaleźli się na nim podczas MŚ dwaj Polacy), choć na najwyższym stopniu rozdzielił ich jeszcze francuski arcymistrz Jean Claude Magnan. Potem były już przygotowania do igrzysk (1964). Nieciekawe, pełne bólu (choroba jelit), przerw w treningu, niepokoju o formę i dyspozycję, braku międzynarodowych sprawdzianów. I ciągłej niepewności. Parulski i Woyda mieli pewne miejsce w turnieju indywidualnym, Skrudlik szalał na planszach całego świata, odnosił wiele błyskotliwych sukcesów i powinien być „tym trzecim”. Decyzja zapadła w ostatniej chwili. Podjął ją szef szermierczej ekipy, trener Zbigniew Czajkowski. Do startu indywidualnego wyznaczony został Franke.
W październiku 1964 roku Egon Franke wywalczył na Igrzyskach w Tokio pierwszy w historii polskiej szermierki złoty medal olimpijski. Był to jednocześnie pierwszy medal przywieziony z Igrzysk przez gliwiczanina.